Światowy Dzień Lekarza Rodzinnego

Niezależność, możliwość realizacji własnego pomysłu na bycie lekarzem, stabilność miejsca pracy – to plusy bycia lekarzem rodzinnym.

Minusem jest ogromna odpowiedzialność za pacjentów i współpracowników, niejasne, ciągle zmieniające się przepisy.

O pracy myślą praktycznie przez 24/7 i cały czas uczą się – nowych metod, terapii, leków. Bo taka jest rola lekarzy rodzinnych, którzy – 19 maja – obchodzą swoje święto. 

Na pytanie – dlaczego zostali lekarzami rodzinnymi, większość zrzeszona w Federacji Porozumienie Zielonogórskie odpowiada bez wahania – to wolny zawód, chcieliśmy i nadal chcemy być niezależni, mamy chęci i ambicje, by poprowadzić własne firmy i najważniejsze – nikt tak dobrze, jak my nie zna swoich pacjentów, którymi opiekujemy się od lat.

W Polsce jest niecałe 12 tys. lekarzy rodzinnych, ale swoje praktyki prowadzi ok. tysiąca lekarzy. Reszta pracuje w przychodniach jako zatrudnieni pracownicy. W sumie, by zapewnić pacjentom odpowiednią dostępność do podstawowej opieki, w systemie powinno pracować ok. 20 tys. specjalistów medycyny rodzinnej – mówi Jacek Krajewski, prezes Federacji PZ.

Na co dzień jest lekarzem w Udaninie w woj. dolnośląskim, wielu swoich pacjentów i ich rodziny zna od 1996 r. To wtedy zdecydował o kolejnej specjalizacji – po internie został specjalistą medycyny rodzinnej.

– To było dla mnie atrakcyjniejsze od bycia doktorem w szpitalu. Tu sami tworzymy zespół, metody i zasady współpracy. W poradniach jesteśmy niezależni i to jest jednym z największych plusów naszej specjalizacji – dodaje doktor Krajewski.

Lekarze rodzinni w swoich poradniach są między godziną 8 a 18. Opiekują się dziećmi i seniorami. Do pacjentów podchodzą holistycznie. Odpowiadają za badania profilaktyczne, diagnostykę. Populację, którą mają pod opieką, znają jak nikt inny. Wiedzą nawet, jakie pacjent ma warunki domowe, kto mu pomaga, na kogo może chory liczyć. Szczególne więzi są między pacjentami a lekarzami w małych miastach i wioskach. Tam często są przyjaciółmi, wręcz rodziną. Nierzadko są jedynymi lekarzami w obrębie 70 km. Tak jest w Bieszczadach, czy na Podlasiu.

Co „rodzinnym” przeszkadza w pracy?

– W swojej firmie odpowiadam za wszystko, niekiedy nawet bywam kierowcą i konserwatorem. Ciągle zdobywam nowe kompetencje, choć czasem mnie to już męczy, ale muszę, bo odpowiadam za cały zespół i za pacjentów – dodaje Jacek Krajewski, prezes FPZ.

Czego sobie życzą?

– Lekarz rodzinny jest najbliższym medykiem dla każdego pacjenta i najbardziej dostępnym, może rozwiązać większość problemów zdrowotnych pacjenta. Dlatego zależy nam, żeby podstawowa opieka zdrowotna była realizowana w głównej mierze przez specjalistów medycyny rodzinnej – mówi Jacek Krajewski. – Tylko taki model gwarantuje optymalną opiekę zdrowotną. Dlatego najlepsze życzenia i dużo wytrwałości w tworzeniu coraz lepszej opieki nad naszymi pacjentami.